O swoim bracie, „Matejce z Wyspy” (taką miał ksywę), opowiada jego siostra – Krystyna Malinowska-Sompolińska:
„Był dobrze znanym nie tylko na Kolskiej Starówce, gdzie zamieszkiwał od dziecka. Jego obrazy głównie kolskich zabytków i inne obrazy historyczne nabywali szefowie firm nawet spoza Koła i inni indywidualni nabywcy.
Od dziecka pasjonowało go malowanie i rysowanie. A już po PLASTYKU, Heniu bo tak na niego wołaliśmy w domu, malował szyldy i zajmował się dekoracją sklepów. Pasjonował go kontakt z ludźmi, będący dla niego inspiracją do dalszych artystycznych dokonań.
Heniu nie potrafił skrzywdzić nikogo, miał duszę artysty. Często za grosze oddawał swoje arcydzieła. Utrzymywał się z renty chorobowej i z tego, co namalował. Chociaż pasjonowało go piękno, do końca swojego życia pozostał w stanie wolnym. A za swojego życia przyjaźnił się, co mi wiadome, z Andrzejem Jabłońskim.
Zmarł śmiercią tragiczną 19 września 2010 roku.
I to tyle, co mogę opowiedzieć o swoim bracie…”
PS. Dziękuję Krystynie Malinowskiej-Sompolińskiej za podzielenie się wspomnieniami o Janie Henryku Malinowskim oraz za udostępnienie rodzinnych fotografii.
Fotografie:
Krystyna Malinowska-Sompolińska przy jednym z obrazów brata (10 maja 2001 r.)
Archiwalne zdjęcie Jana Henryka Malinowskiego sprzed 2010 r.
„Matejko ze Starówki” w swoim warsztacie (fot. sprzed 2010 r.)
Tekst opracował Ryszard Borysiewicz